Jonathan Allen Lethem (ur. 19 lutego 1964) – amerykański pisarz, zdobywca World Fantasy Award.Urodził się 19 lutego 1964 w Brooklynie w Nowym Jorku. Był najstarszym z trójki rodzeństwa: jego brat, Blake, jest artystą, a siostra Mara – fotografką i pisarką. W młodości chciał pójść w ślady swojego ojca, awangardowego artysty Richarda Lethema, i zostać malarzem. Uczył się w Fiorello H. LaGuardia High School of Music & Art and Performing Arts, a od 1982 studiował w Bennington College w Vermoncie. Podczas nauki na drugim roku zdał sobie sprawę, że bardziej interesuje go pisarstwo niż sztuka. W 1984 opuścił szkołę i pojechał autostopem do Berkeley w Kalifornii, co określa jako "jedną z najgłupszych i najbardziej pamiętnych rzeczy, jakie zrobił w życiu". Pracował tam jako sprzedawca w antykwariatach, pisząc w wolnym czasie. W 1996 roku wrócił do Nowego Jorku, by na stałe zamieszkać w Brooklynie. Był żonaty i rozwodził się dwa razy: z pisarką i artystką Shelley Jackson (1987–1997) i kanadyjską producentką filmów Julią Rosenberg (2002–2004). Z trzecią żoną, Amy Barett, jest do dziś. Mają syna Everetta Barretta Lethema (ur. 23 maja 2007). Na 2010 rok planowana jest premiera filmu Osierocony Brooklyn, opartego na powieści Lethema o tym samym tytule. Reżyserem, współautorem scenariusza i odtwórcą głównej roli jest Edward Norton.http://www.jonathanlethem.com/
Apetytu na prozę Lethema nabrałem iks lat temu za sprawą rewelacyjnej powieści "Amnesia Moon". "Twierdza samotności" czekała jednak bardzo długo na swoją kolej - tak czasem bywa. Ale wreszcie się z nią rozprawiłem. To świetnie napisana opowieść o Brooklynie, rasizmie (w tym przypadku to białasy mają przechlapane),dojrzewaniu i zagubieniu w tym nieogarniętym świecie. Jest dużo ciekawych pomysłów: filozofia tagowania, narkotykowe odloty, amerykańska komiksomania i jej objawy w realu. Autor wybornie rozprawia się też z różnymi kliszami, m.in. doskonale parodiując krytyków muzycznych lub obnażając absurdalność fanowskich konwentów. Przydaje się znajomość amerykańskiej popkultury oraz... angielszczyzny: obcych wtrętów jest całe mnóstwo, począwszy od slangowatości języka (tłumaczenie stanęło na wysokości zadania),a skończywszy na nietłumaczonych tytułach i tekstach piosenek. Nudzić się nie sposób. Z przyjemnością wrócę sobie któregoś dnia do "Osieroconego Brooklynu" i "Pistoletu z pozytywką". Polecam.
Rozumiem ideę zebranych w książkę historii napisanych w jakimś wspólnym duchu, ale nie rozumiem niektórych autorów, którzy umieścili tam kompletnie bezsensowne, nudne i absurdalne opowiadania. Z całości spodobały mi się trzy, z czego oczywiście jedna mistrzowskiej i wspaniałej Zadie Smith. Polecam przeczytać sobie gdzieś w kącie księgarni własnie jej część :)